Kawaleryjka - kapituła odznaki
Regulamin Odznaki KAWALERYJKA
- Leśniczy Nadleśnictwa Rybnik Leśnictwa Leboszowice zwanego dalej "Leśniczówką Smolnica" ustanawia odznakę "KAWALERYJKA" zwaną dalej odznaką.
- Celem odznaki jest propagowanie jazdy konnej w terenie, poznawanie i obcowanie z przyrodą oraz upamiętnienie ważnych wydarzeń dotyczących historii naszego kraju.
- Odznaka ma 6 stopni:
- I stopień - " sekcja",
- II stopień - " pluton",
- III stopień - " szwadron",
- IV stopień - " pułk",
- V stopień - " brygada",
- VI stopień - " dywizja".
- W ciągu roku można zdobyć tylko jeden stopień.
- Zdobywanie poszczególnych odznak odbywa się w kolejności stopni.
- Odznakę można zdobyć tylko poprzez udział w biegach oraz rajdach konnych przygotowanych przez "Leśniczówkę Smolnica".
- Odznaka jest odpłatna - posiadacz pokrywa koszt jej wyprodukowania.
- Odznaka w I stopniu może być przyznawana honorowo osobom, firmom, stowarzyszeniom, organizacjom itp., które wykazują szczególne zainteresowanie, pomoc lub wsparcie oraz współpracę przy organizowaniu imprez i spotkań.
- Posiadaczowi odznaki nie przysługują żadne prawa ani przywileje z tego tytułu w stosunku do osób nie posiadających odznaki.
- Odznaka jest dowodem, że jej posiadacz brał udział oraz ukończył bieg, rajd konny.
- Odznaki nie można nabyć drogą kupna bez odbycia zawodów konnych.
- Do nadania odznaki jest uprawniona Kapituła Odznaki:
- Piotr Kulczyna,
- Joanna Skrzyniarz.
Powstanie Kawaleryjki
Od zawsze interesowała mnie historia. Z czasem zwiększyła się dostępność książek na tematy, o których w okresie mojej młodości nawet szeptać nie wolno było. Dzieje odzyskiwania niepodległości, kształtowanie się granic, zawiłości polityki prowadzonej przez ówczesnych dyplomatów i patriotów były dla mnie jak odkrywanie nowego świata, jak wejście w mgłę legend, z której powoli wyłaniały się wspaniałe postacie Polaków; ich nazwiska kołatały się w mojej pamięci powtarzane w opowieściach przez dziadka, mamę, ojca. Jak wielcy herosi z dawnych mitów greckich jawili się komendant Józef Piłsudski, Tadeusz Kasprzycki, Belina Prażmowski z odziałem pierwszej siódemki polskich kawalerzystów, Związki Strzeleckie, Związki Sokoła, Pierwsza Kompania Kadrowa, która wyszła z Oleandrów Krakowskich dając zalążek polskiemu wojsku, zaczynając wspaniałą legendę czynu legionowego. Ile to młodych wykształconych pełnych nadziei polaków poświęciło swoje życie! Nazwiska i losy tych wspaniałych ludzi popadły w zapomnienie; w latach międzywojnia kształtowały postawy, uczyły honoru, patriotyzmu, umiłowania ojczyzny, bezinteresowności. Stały się wzorem dla młodego pokolenia Polaków urodzonych w wolnej ojczyźnie. Któż wtedy mógł przypuszczać, że los już niebawem upomni się o ich młodziutkie życia i pchnie do kolejnej walki o wolną ojczyznę.
Nieodłącznym towarzyszem w latach zawieruch wojennych był koń. Niektóre z tych wspaniałych zwierząt przeszły do legendy, jak Kasztanka - bojowy koń Marszałka Józefa Piłsudskiego, Smok dosiadany przez Wieniawę Długoszowskiego, Hochla Dunina Wąsowicza.
W 2000 roku kupiłem swojego pierwszego konia i się zaczęło! Pierwsze nieporadne próby jazdy w niemieckiej kulbace z 1912 roku. A była to niełatwa kobyła: wielka, gruba, uparta i zupełnie surowa - tak jak i my z resztą. Myślę tu o swoich kilkunastoletnich synach i o mnie. Teraz po tych kilku latach klepania tyłka w siodle wiem ileż to błędów popełniliśmy, ileż to... ale nie o tym chciałem pisać.
Ułani, Strzelcy Konni, Szwoleżerowie wjechali w moje życie impetem godnym najsławniejszych polskich szarż. Zafascynowała mnie kawaleria, historia jazdy polskiej, jej dowódcy, bitwy, konie. Wykuwanie szablą polskich granic, wielkie starcia setek, tysięcy jeźdźców zawładnęło moją wyobraźnią - nieraz jadąc na swoim Denirze czułem wiatr na policzkach, tętent kopyt w uszach, smak rosy w ustach, a wyobraźnia rysowała obrazy w mojej głowie: słyszałem szczęk oręża, świst kul przeszywających powietrze, cudne chwile... naprawdę wspaniałe uczucie. I tutaj zrodziła się myśl: jak by o tym wszystkim opowiedzieć ludziom, pokazać im piękno konia i czym to zwierze jest dla jeźdźca, przypomnieć tych wspaniałych bohaterów, wyciągnąć ich z czeluści niepamięci oraz to, co zrobili dla naszego kraju i kim byli. Troszkę to brzmi patetycznie, ale jak inaczej mówić o patriotyzmie - miłości do ojczyzny, honorze... trzeba... bo co innego kształtuje nasze postawy, nasza świadomość?
Teraz pozostało znaleźć coś, czym można by zachęcić miłośników koni i jeźdźców do brania udziału w moich spotkaniach. Tym co wyróżniało różne pułki pomiędzy sobą - oczywiście poza barwą otoków i proporców - była odznaka. Celem wszystkich odznak było jedno: utrwalić w kawałku metalu idee walki o niepodległość, zjednoczyć i skonsolidować pułki, podnieść morale i ducha patriotyzmu. Ja miałem o wiele łatwiejsze zadanie, ale dla mnie moja odznaka musiała coś symbolizować, świadczyć o tym kim jestem, o mojej pracy, moim wspaniałym lesie - to właśnie zawarłem w drzewku, ot, choince jak ktoś by powiedział, które tworzą promienie słońca. Często przemierzając las o zaraniu dnia czułem je na policzku tuż pod okiem. Najwspanialsze są te pierwsze przebijające się przez mgłę poranka szukające swojego miejsca wśród gałązek świerku. Błyszczące w kroplach rosy, jak cudownie wtedy wygląda las, gdy walczy w nim mrok z brzaskiem dnia, jak głownie, klingi setek szabel płatają, tną czerń... dzień rozprawia się z nocą... i takie jest moje drzewko. Na promykach, promieniach słońca spoczywa podkowa zwrócona rogami ku górze przynosząca szczęście, będąca symbolem bezpieczeństwa, kuta w siedem podkowiaków na wzór wojskowego - a przecież siódemka to też szczęście. Całość dopełnia jeździec: wspaniały człowiek, miłośnik koni, szwoleżer, kawaler orderu Virtuti Militari, zdobywca pierwszego indywidualnego medalu dla Polski na igrzyskach olimpijskich. Szef Polskiej ekwitacji - major Adam Królikiewicz dosiada konia Milord. Napis na podkowie "Smolnica" to miejsce, w którym zamieszkałem jako młody chłopak, gdzie urodzili się moi synowie; to moje leśnictwo, to 30 lat mojego życia z kobietą, którą bardzo kocham; to moje życie, mój świat. Pozostały jeszcze kolory - amarant, niebieski, zielony i żółty to barwy ułanów, szwoleżerów, strzelców konnych - to jak w piosence:
Ja myślałam, że to maki,
że ogniste lecą ptaki,
a to ułany ułany, ułany...
Tak... wymyślić, narysować to jedno, a ułożyć w komputerze i sporządzić projekt, to już zupełnie inna historia. W tych wszystkich dla mnie niepojętych rzeczach okazała się niezastąpiona i nieoceniona moja młoda przyjaciółka, miłośniczka koni - co ja mówię, miłośniczka... toż to wulkan, gejzer pracy z tymi wspaniałymi zwierzętami, panna Joanna Skrzyniarz. Czasami zastanawiałem się, co jest silniejsze - czy mój upór, czy jej cierpliwość do mnie, ale to pytanie zostawiam retoryce wyższości Świąt Wielkanocnych nad Świętami Bożego Narodzenia. Odznaka powstała i... jesteśmy z niej dumni oboje jako
KAPITUŁA ODZNAKI KAWALERYJKA