Kulczyna Team
"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."/Ryszard Kapuściński/
Galerie
- Narodzenie pasji - rok 1998
- Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowacja, Czechy Wrzesień 2007 - cz. V
- Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowacja, Czechy Wrzesień 2007 - cz. IV
- Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowacja, Czechy Wrzesień 2007 - cz. III
- Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowacja, Czechy Wrzesień 2007 - cz. II
- Ukraina, Mołdawia, Rumunia, Węgry, Słowacja, Czechy Wrzesień 2007 - cz. I
- Stepy Akermańskie - Lipiec 2008 - cz. II
- Stepy Akermańskie - Lipiec 2008 - cz. I
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. VIII
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. VII
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. VI
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. V
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. IV
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. III
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. II
- Fortece Zachodniej Ukrainy - rok 2009 - cz. I
- Inflanty 2010 - cz. II
- Inflanty 2010 - cz. I
- Tętniący Wyjazd 2011 - cz. II
- Tętniący Wyjazd 2011 - cz. I
O nas
...kilka lat temu, gdy przygotowywałem nasz wyjazd, poprosiłem jedną z projektantek zatrudnionych w firmie mojej żony o wykonanie naklejki naszej podróży. Nie myślałem jeszcze wtedy o logo, o nazwie, o zespole - po prostu chciałem z synami w dwa tygodnie przejechać sześć krajów wschodniej Europy do końca nie zdając sobie sprawy z tego, co zaplanowałem. Kierunek był jeden - Kamieniec Podolski i Mołdawia, a potem się zobaczy.
... i się udało: malutką suzuką SJ413 pokonaliśmy Ukrainę, całą Mołdawię (w połowie drogi łamiąc most przedni), rumuńską Transylwanię, węgierską Pusztę, Spisz słowacki i Morawy czeskie, a wszystko jako KULCZYNA TEAM.
Kulczyna Team Przełęcz Legionów
I tak już zostało po dziś dzień... wychodzi na to, że nazwała nas projektantka Uli - jednym słowem przylgnęła ta nazwa do nas.
Staszek
1. Staszek: spokojny cedzący słowa obserwator. Świetny w przygotowaniu obozu (rozłożenie i złożenie namiotu zajmuje mu sekundy), fotograf i filmowiec w jednym; to on najwięcej cyka zdjęć i skręca migawek. Lubi wpaść w melancholijny nastrój czym czasami doprowadza nas do szewskiej pasji. Zna angielski i niemiecki na niezłym poziomie komunikacyjnym, bez jedzenia może spędzić kilka dni. Najlepiej wysportowany z nas wszystkich, bardzo sprawny fizycznie, potrafi spać w każdych warunkach. Kawę parzy taką, że po wypiciu nie ma szans na sen przez kilka dni. Z zawodu technik kucharz-inżynier rolnik-spec od koni.
Paweł
2. Paweł: pilot gawędziarz, potrafi czytać mapę, ale woli GPS. Dobry inżynier od budowy dróg, mostów i ciągnięcia liny wyciągarki. Obsługa siekiery, szpadla, łopaty na bardzo wysokim poziomie (najwyżej wykształcony uczestnik zespołu - mgr inż. ogrodnik). Znajomość angielskiego na niezłym poziomie, rosyjski mniej niż podstawowy, ale się uczy. Niezły z historii wschodu. To on nas mobilizuje do prawidłowego odżywiania się podczas wypraw - taki aprowizator z dietetykiem w jednym: dba o dobre żarełko. Bardzo wytrzymały na wszelakie trudy i uciążliwości podróży.
Marek
3. Marek: odbył z nami dwie podróże i dziesiątki imprez. Świetny kierowca zakochany w jednej marce samochodu Gaz 69. Bardzo wytrzymały na trudy podróży, szczególnie tej pozbawionej dróg (nie cierpi upałów, każda temperatura powyżej 25°C to skwar). Niezastąpiony mechanik naszych wypraw, naprawi każdą awarię auta - od banalnej usterki świateł po wymianę resorów mostów i reduktora, a wszystko w warunkach polowych. Woli 10 km dziur niż kilometr autostrady. Godny zaufania przyjaciel.
Piotr (czyli ja)
4. Ja: wymyślam i odpowiadam za wszystko, czasami nieznośny, ale pracuję nad sobą (przyjmuję krytykę... nie pozwalam na rozprężenie zespołu - szczególnie 3 tys. km od domu); Romualdem Koperskim nie jestem, ale nabieram doświadczenia.
W naszych wojażach biorą udział różne osoby na zasadzie dołączenia do zespołu - niektóre z nich opisałem w opowiadaniach z wypraw. Czasami bywają to spotkania bardzo różnych charakterów, mentalności; ale zawsze łączy nas jedno: chęć podróżowania i poznawania świata - nie tego z kolorowych reklam i z poziomu pięciogwiazdkowych hoteli z klimatyzacją, tylko tego jakim faktycznie jest z całą różnorodnością krain, poznawaniem ludzi tam żyjących, ich zwyczajów... ich świata. Najpiękniejsze noce są te spędzone pod gwiazdami w miejscach, które wskaże nam przyroda, a nie określony cel informatora turystycznego.
Relacje
Nasze auto
... powinienem zacząć od roku 1983 - wtedy to właśnie zrobiłem prawo jazdy.
Samochód marki Warszawa - rok 1973
Dziwnym trafem egzamin przypadł na dzień 11 listopada: był piątek i piękna pogoda. Najpierw egzamin ustny, potem krótka jazda maluchem po ścieżkach zamkowego parku, przesiadka na motor marki WSK125, trzy ósemki... w końcu ciągnik ursus C360, cofniecie pod przyczepę - i tak zostałem posiadaczem kilku kategorii, ale sam dokument został mi wydany dopiero w maju 1984 roku nad czym strasznie ubolewałem.
Samochód marki Warszawa - rok 1975
W tych mrocznych dla motoryzacji latach pierwsze szlify samodzielnego kierowcy zdobywałem ojca mojego limuzyną Warszawą, pieszczotliwie nazywaną Papugą, przez złośliwców Garbusem. Sam ją poskładał ...i służyła mam wiernie przez wiele wlele lat.
Samochód marki Warszawa - rok 1976
Własne autko nabyłem w 1988 roku - była to ...Syrenka 104, potem miałem 105, a wkrótce 105luks.
Samochód marki Syrena - rok 1988
Po zajeżdżeniu tych cudów polskiej motoryzacji zwróciłem się bardziej na zachód, ale niezbyt daleko, bo do NRD po kolejnego cudownego dwusuwa Wartburga...
Samochód marki Wartburg - rok 1991
...i też zajeździłem dwa, by skończyć na ślicznym białym kombiku tejże marki, ale za to z silnikiem VW.
Samochód marki Wartburg - rok 1995
Po kilku latach i ten wymysł komunistycznej myśli technicznej padł...
Samochód marki Wartburg - rok 1996
Potem było kilka maluchów, citroën c15...
Samochód marki Samochód marki Citroën model C15
...i moja pierwsza terenówka Suzuki SJ413 - starszy brat Samuraja.
Samochód marki Suzuki model SJ413 - rok 2007
W między czasie moja żona miała nowiutkiego Lanosa, który dożywa swych ostatnich chwil obecnie w jej firmie.
Samochód marki Suzuki model SJ413 - rok 2008
Ufff... w końcu dochodzę do autka, o którym marzyłem od 1986 roku, gdy pewnego razu przyjechali do mnie szwajcarscy myśliwi na polowanie dewizowe (wtedy też była czerwona). Przez zupełny i absolutny przypadek kupiłem śliczną piękną i wyjątkową, jedyną w swoim rodzaju Toyotę BJ 42 z 1983 roku. Nie będę tu pisał, ile kłopotów przysporzyłem kolejnym mechanikom, by w końcu pozostać w rękach Rajmunda Szombary, który nawet nie kryje ogromnej satysfakcji z doprowadzenia mojego auta do takiej perfekcji, że potrafi przejechać każdą odległość i każdy teren bez specjalnych problemów, a często się zdarza - w przeciwieństwie do innych aut terenowych - że bezawaryjnie... o nie, co ja piszę !!! Zawsze bez awaryjnie!
Czerwona Toyota Land Cruiser BJ 42
A teraz krótki opis...
Toyota BJ 42, silnik Diesla 3B o pojemności 3 408 cm3, o mocy 90 KM, napęd na tylne koła, dołączalny przód i jeszcze w zapasie reduktor; niestety nie posiadam blokad napędów. Widziałem takie cuda w Internecie, ale no cóż - drogie są te udogodnienia, podobnie jak przystawka z wałkiem odbioru mocy. Ale za to wyposażyłem ją w wyciągarkę o mocy 15000 ibs. Zbiornik paliwa - bagatela - prawie 100 litrów, zapewnia przyzwoitą odległość podróży. Całe to cudeńko waży około 2,5 tony.
Toyota Land Cruiser BJ 42 z przyczepą campingową
Moje autko to niezbyt szybki pojazd, ale zarazem niezbyt paliwożerny - podczas wyprawy mieszczę się pomiędzy 9-11 litrami paliwa w pełni zapakowany, z namiotem na dachu.
Toyota Land Cruiser BJ 42 z namiotem na dachu
Toyota posiada jeszcze takie udogodnienia jak wspomaganie kierownicy, hydrauliczne sprzęgło ze wspomaganiem, hamulce - z przodu tarcze, z tyłu bębny z niezłą pompą, pięciobiegową skrzynię biegów, w środku mam wszystko co jest potrzebne wyprawowiczowi. I tak o niej mogę pisać i pisać, ale na to będzie jeszcze okazja w tekście opowiadań.
Toyota Land Cruiser BJ 42 z przyczepą konną
W 2011 roku kupiłem taką samą Toyotę (tylko zieloną) od moich przyjaciół z myślą o częściach, ale po zatankowaniu i wymianie akumulatorów, drobnym przeglądzie technicznao-blacharskim jeżdżę nią i jest super leśnym autkiem - używana do najtrudniejszej pracy... rocznik 76 ;-)
Żabka - zielona Toyota Land Cruiser BJ 42
Plany na przyszłość
Planujemy przejechać Syberię i pustynię Gobi. Wyprawa daleka i bardzo ekscytująca, powoli przygotowania są na ukończeniu, jednym czym się martwię to sytuacja polityczna ...ale to czas pokarze
16 lipca 2012
NASZA NASZYWKA
mamy naszywkę ... na rękaw, kiesześ, pierś
Lipiec 2012
Chyba niczego nie zapeszę pisząc w piątek trzynastego … to już ustalone wyjazd 11 sierpnia cel Azja Mniejsza i cała Anatolia . Zamierzamy dojechać do góry Ararat na pograniczu Armeńsko-Tureckim przemierzyć wybrzeże Morza Czarnego aż po miasto Surmene i na południe do Erzurum by dalej puścić się na wschód do Igdiru. To miasto będzie naszym punktem zwrotnym skierujemy się na pustynne tereny i miejscowość Van wielkie słone jeziora Van Golu , granica Iranu , Iraku i Syrii – północna Mezopotamia wielkie święte rzeki Tygrys i Eufrat tajemnicze podziemne miasta Kapadocja z całym pięknem tej ziemi by wreszcie dopaść wybrzeża Morza Śródziemnego i niczym Indiana Jones zdobyć miasto Iskenderun . Wzdłuż Morza Śródziemnego dojechać do Morza Egejskiego i miasta Izmir . A potem to już tylko prom wyspa Chios znowu prom i Saloniki , wielka starożytna pętla peloponeska Macedonia Serbia Węgry Słowacja i już nasz domeczek tak pokrótce przejechałem te nasze 10 tysięcy kilometrów , które zamierzam pokonać z synem Pawłem i naszą trzydziesto letnią BJ-tką Toyotką
CZERWIEC 2012
Definitywnie nie jedziemy do Rosji , to bardzo smutne że nie dane nam będzie zwiedzić części tego pięknego kraju , że nie zobaczymy tych cudownych krain nie poznamy ludzi gór prawdziwych kozaków dońskich i Północnego Kaukazu gór dzielących nasz kontynent ale niestety jest to zbyt niebezpieczne :
rozpętało sie piekło Kaukazu:W Dagestanie w ostatnim roku zginęło czterysta piętnaście osób. Wśród zabitych było stu siedemdziesięciu czterech przedstawicieli zbrojnego podziemia, stu dziewięciu funkcjonariuszy policji oraz żołnierzy rosyjskich, a także stu trzydziestu dwóch cywilów (w części przedstawicieli miejscowej klasy urzędniczej). Rannych zostało czterysta dziesięć osób – stu pięćdziesięci...u sześciu cywili oraz dwustu pięćdziesięciu czterech policjantów i wojskowych.
Nie mniej niż sto trzy osoby zostały aresztowane przez przedstawicieli organów ścigania i armii jako podejrzani o udział w walce powstańczej. W Dagestanie zarejestrowano osiemdziesiąt sześć ataków terrorystycznych. W 2012 r. doszło również do trzydziestu jeden porwań urzędników lub osób związanych z obecnymi władzami republiki, a także ludzi podejrzewanych o kontakty z powstańcami.
"DZIWNY JEST TEN ŚWIAT"
Luty 2012
Emblemat wyprawy Kaukaz 2012 Dagestan 2012
Od kilku tygodni cały czas po głowie chodzi mi wakacyjny wyjazd, wyprawa jak ją nazywamy. Od Łukasza Coghena dostałem w prezencie wielki atlas świata, ogromną księgę ciężką jak sto diabłów. I wpadł mi do głowy pomysł; a może by tak ruszyć w Rosję. Spotkanie z Romualdem Koperskim tylko wzmogło zainteresowanie tym krajem. Urlopu nie mam za wiele, a i doświadczenie jeszcze mizerne w tak dalekich podróżach.
Kałmucja
Astrachań Krasnodarski Kraj
piękne są flagi tych krain
Zatem spróbujemy z synem dojechać do Kałmucji przez Stawropolski Kraj i dalej wzdłuż wybrzeża Morza Kaspijskiego zjechać w dół w stronę Azerbejdżanu przejechać cały Dagestan z Machaczkały górami Kaukazu przedostać się wzdłuż granicy Gruzińskiej poprzez Czeczenie dojechać do Władykaukazu, potem już tylko Osetia, Kabardyno – Bałkaria, Czerkiesja, Krasnodarski Kraj wokół morza Azowskiego i już z powrotem Ukraina.
Godło Republiki Dagestanu
planowana trasa wyprawy w góry Kaukazu
Potrzebuję trzy tygodnie urlopu no może cztery, to w końcu nie droga do Irkucka to tylko 7,5 tysiąca kilometrów. Damy radę my i nasza Toyotka. Chciałem odwiedzić Gruzję Azerbejdżan, ale zostawiam te kraje na wyprawę 2013… razem z Dreadem i Vertixem zmierzymy się z południową częścią Kaukazu, z drogą wojenną i gruzińską gościnnością.
Mapa północnego Kaukazu
Grudzień 2011
Plany … i tu pojawia się problem. Nie związany z tym, że nie mam o czym pisać, ale z tym, że moje plany cały czas mieszają się z marzeniami...
To może w takim razie zacznę od marzeń, a skończę na planach.
Godło Ukrainy
Kiedyś przed laty podczas włóczęgi po Podolu w jednym z klasztorów Kamieńca Podolskiego, przyrządzając sobie i synom kolację w kuchni klasztornej poznałem bardzo ciekawego człowieka - Andrzeja Piotrowskiego. Jego zainteresował nasz samochód, mnie jego opowieści i to kim jest. A był w trakcie powrotu do kraju z Polskiej stacji badawczej na Sachalinie. I od razu stanęły mi przed oczami plemiona Ajnów, Niwchów i Ewenków oraz Bronisław Piłsudski, starszy brat Józefa. Zesłaniec na Syberię za plany zamachu na cara. Założył tam stację badawczo-antropologiczną odkrywając plemiona i ludność tam zamieszkującą. Opisując zwyczaje i historię tych - dla europejczyków bardzo egzotycznych - plemion ludzkich.
Godło Rosji
...i zamarzyła się wyprawa przez cała Rosję, Syberię. Ze Smoleńska na Kazań i w głąb Rosji po miejscowość kaźni rodziny carskiej, Jekaterynburg, a z niego na Omsk i dalej na wschód - Nowosybirsk i Krasnojarsk, po Irkuck i Tunkę, i wreszcie Chabarowsk; stamtąd pięćset kilometrów... wybrzeże Oceanu Spokojnego, a raczej powinienem napisać - Cieśniny Tatarskiej; w najwęższym miejscu to zaledwie siedem i pół kilometra i widać wyspę Sachalin...
...marzenia - czym by było życie bez nich? Jakie bezbarwne i puste, pozbawione cudownych pięknych rysunków, dziwnych obrazów, które majaczą się nam przed oczami w głowie na sekundy przed snem...
To marzenia pomagają nam uciec od kłopotów, problemów prozy tych zwykłych szarych dni... a jak zaczynają się spełniać, jak krok po kroczku realizujemy nasz wyśniony plan, długie miesiące przygotowań spędzone między innymi na pakowaniu kufrów, kompletowaniu sprzętu. Remont, usprawnianie samochodu, przeliczanie pieniędzy, których z liczenia i tak nie przybędzie, a tak czy siak - swój plan zrealizujemy. Zawsze coś da się uszczuplić, uszczknąć, by tylko już czekać na ten dzień - na dzień wyjazdu. Gdzie zostawiamy wszystkie problemy za drzwiami zamkniętego mieszkania, przed nami przygoda: droga, przestrzeń i radość podróży... i tylko żal szybko uciekających kilometrów, i to, że każda minuta przybliża do powrotu... Na sto kilometrów przed domem, zanim jeszcze przywitamy rodzinne progi, w głowie mamy już gotowy plan kolejnej podróży, uzbrojeni w najpotrzebniejszą i najważniejszą rzecz... we własne doświadczenie, które jeszcze przed kilkoma dniami było tylko wieczornym marzeniem...
Godło Krymu i godło Mołdawi
Ach... to teraz te moje plany: wszystko zależy od ilości urlopu jaki dostanę. Jeśli będzie trzytygodniowy, to wybieramy kierunek Krym przez Zaporoże, Chortycę, po półwysep kerczeński. W drodze powrotnej odwiedzić - przejechać - całą Mołdawię, a potem odpocząć w moim ulubionym mieście Podola - Kamieńcu podolskim (zobacz mapę).
Krym
Jeśli natomiast jakimś cudem dostanę pięć tygodni wolnego, to na przełomie sierpnia i września ruszamy w wielką podróż do Azji.
Godło Gruzji i godło Azerbejdżanu
Naszym celem jest Kaukaz z Czeczenią, Gruzją, Abchazją i Osetią (zobacz mapę). Pisząc to dostaje gęsiej skórki i jakiś ucisk radości w piersi, że może się to udać... czas pokaże...
Kaukaz